Na wstępie chciałam bardzo podziękować Wioli, która podzieliła się ze mną tym przepisem i jednocześnie uświadomiła, że frużelinę można pakować do słoików na zimę! Wioluś, DZIĘKI !
Nie ukrywam, że do tej pory robiłam frużelinę tylko „na już”, czyli wtedy, kiedy była mi ona potrzebna. Oczywiście z dodatkiem żelatyny.
Do tego przepisu będzie Wam potrzebna mąka ziemniaczana. No nie powiem, bo kręciłam nosem na wieść o tej mące, ale jak zrobiłam jedną porcję i skosztowałam… to dorobiłam jeszcze 4. ISTNE CUDO! Miód w gębie! Idealna do gofrów, serników itp. Nawet do wyjadania łyżeczką ze słoika… Jest taka pyszna! No i plusem jest dość mała ilość cukru.
A dla tych, co zetknęli się pierwszy raz z taką nazwą, już wyjaśniam: frużelina, to nic innego jak owoce w żelu. Konsystencją przypomina kisiel. Owoców się zbytnio nie rozdrabnia. W przypadku czereśni lub wiśni, wystarczy je tylko wydrylować.
Oczywiście taką frużelinę możecie przygotować także z innych owoców. Truskawki, borówki, porzeczka… Ze wszystkich, które lubicie :).
Jeśli macie na tyle owoców, to polecam jeszcze TEN przepis – warto!
Składniki:
1 kg wydrylowanych czereśni/wiśni
1 szklanka cukru
sok z połowy cytryny
2 łyżki mąki ziemniaczanej z lekką górką
70 ml zimnej wody
Czereśnie wrzucamy do wysokiego rondla, zasypujemy cukrem, przykrywamy ściereczką i odstawiamy na minimum 1 godzinę, by puściły sok. Następnie doprowadzamy do wrzenia, dodajemy sok z cytryny i zawiesinę z mąki. Pamiętajcie, aby mąkę rozprowadzić w ziemnej wodzie i rozcierać tak, aby zniknęły wszystkie grudki. Energicznie mieszamy aż do wyraźnego zgęstnienia. Przekładamy do wyparzonych słoiczków i natychmiast po zakręceniu odwracamy do góry dnem. Zostawiamy słoiczki w takiej pozycji około pół godziny. Przechowujemy w chłodnym miejscu.
* Z jednej porcji wyszło mi 8 słoiczków o pojemności 190 ml
Smacznego!
