Krewetki. Przyznam, że jakiś czas temu kręciłam nosem, jak przyszło mi zjeść choć jedną. Nie lubiłam, rzadko jadłam i ogólnie byłam nastawiona na nie. Na szczęście zmądrzałam i teraz jem je bardzo chętnie. A wiecie które danie przekonało mnie do krewetek? Właśnie to, które Wam dzisiaj zaprezentuje.
Ten tagine jest na pewno jednym z popularniejszych z krewetkami w roli głównej. Sos pomidorowy, sporo czosnku, świeża kolendra i pietruszka, przyprawy. Jeśli chodzi o sos pomidorowy to są różne szkoły. Jedni robią sos na bazie koncentratu i dolewają wodę. Drudzy zaś ścierają świeże pomidory na tarce i dodają odrobinę przecieru, nie dolewając już wody. Ja zaprezentuję Wam wersję ze świeżymi pomidorami, bo uważam, że jest o niebo lepsza.
Do przepisu możecie użyć mrożonych krewetek, jednak pamiętajcie by je porządnie rozmrozić przed wrzuceniem do tagine.
Oczywiście jeśli nie macie tagine, możecie przygotować je w głębokiej patelni lub nawet szerokim rondlu – najważniejsze to wolne gotowanie.
Jeśli jesteście fanami krewetek, to przepis na pewno przypadnie Wam do gustu. Jeśli jednak nie przepadacie za krewetkami, to koniecznie spróbujcie tego przepisu… Zmienicie zdanie ;).
I tak, wiem, że danie nie jest zbyt fotogenicze, ale smak wynagradza wszytko!
Składniki na 3-4 osób:
600 g krewetek
3 średnie, mięsiste pomidory
5 łyżek oliwy
5 dużych ząbków czosnku
100 ml gęstego przecieru pomidorowego
1/2 łyżeczki mielonego imbiru
1 łyżeczka papryki (u mnie ostra)
1 łyżeczka kuminu
spora szczypta pieprzu
1/2 łyżeczki soli
2 łyżki posiekanej pietruszki
2 łyżki posiekanej kolendry
2 łyżki soku z cytryny
Rozgrzać oliwę w tajine. Dodać przeciśnięty czosnek i chwilkę go posmażyć. Następnie dodać starte na tarce pomidory (bez skórki), przyprawy oraz zieleninę. Dobrze wymieszać i po chwili dodać krewetki. Lekko skropić sokiem z cytryny i przykryć tagine. Gotować do miękkości krewetek i częściowego odparowania sosu, który powinien być dość gęsty.
Podawać tradycyjnie z pieczywem lub z ulubionymi dodatkami.
Smacznego!
Mój pierwszy tadżin przywiozłem oczywiście z Maroka i służył mi przez wiele lat. Równie wszechstronny jak wok chiński. Uwielbia zwłaszcza jagnięcinę i cielęcinę, toleruje kurczaki – raczej udka niż filet, nie znosi wiprzowiny! Uwielbia aromatyczne przyprawy – imbir, kumin,cynamon, chili etc, i kolorowe warzywa. Do tego kiszona cytryna oraz (niech Allach wybaczy) kieliszek marokańskiego wina spod Volubilis.
Znam takich, co i świnkę do tagine pakują, podobno smakuje wyśmienicie 😉 I to prawda co piszesz – to bardzo wszechstronne naczynie. A to wino, skoro polecasz, muszę kiedyś spróbować! Pozdrawiam serdecznie!