Od zawsze lubiłam daktyle. Dawno temu, kiedy Maroko mi się jeszcze nawet nie śniło (mąż z Maroka tym bardziej ;)), byłam zachwycona smakiem tych ogólnodostępnych, podsuszanych. Jednak bądźmy szczerzy – te podsuszane smaku to mają niewiele. Pamiętam kiedy pierwszy raz poleciałam do Maroka i zobaczyłam na souku te wszystkie odmiany, to byłam w szoku. Nie tylko nie mogłam się napatrzeć, ale i … najeść. Mięsiste, z karmelowym lub miodowym posmakiem, małe, duże, bardziej okrągłe, podłużne… No różne! Jedne pyszniejsze od drugich. Od tego czasu minęło już kilkanaście lat i zdążyłam odnaleźć swoje ulubione odmiany, do których niezmiennie należą mazafati (średniej wielkości, ciemne, okrągłe, bardzo miękkie), deglet noor (jasne, podłużne, o lekko miodowym posmaku), oraz medjool (podłużne, duże, mięsiste o karmelowym posmaku).
Do dzisiejszego przepisu użyłam odmiany medjool, bo idealnie nadaje się do przyjęcia sporej dawki nadzienia.
Połączenie daktyli, masła orzechowego, orzeszków i soli jest po prostu czymś, co może uzależnić. Ale niech uzależnia, to w końcu zdrowsza przekąska ;). Zaraz się przekonacie, że w kilka chwil wyczarujecie coś, co zachwyci nie tylko Was, ale i Waszych niespodziewanych gości.
W przepisie specjalnie nie podaję ilości, bo każdy sobie zrobi tyle, ile mu potrzeba. Od siebie dodam tylko, że radzę zrobić dużo, bo są nieziemsko pyszne! Polecam bardzo!!!
[I jeszcze jedno – tutaj macie przepis na daktyle z pastą migdałową, a tutaj z orzechami włoskimi]
Daktyle nadziewane masłem orzechowym – przepis:
Składniki:
świeże daktyle – najlepsze będą większe, mięsiste (u mnie odmiana medjool)
masło orzechowe
orzeszki ziemne niesolone
czekolada (u mnie gorzka i mleczna)
sól
Daktyle przeciąć wzdłuż, wyciągnąć pestkę. Za pomocą łyżeczki wypełnić środek porcją masła orzechowego i posypać posiekanymi orzeszkami.
Czekoladę rozpuścić w kąpieli wodnej. Zanurzać kolejno daktyle i odkładać na kratkę lub papier do pieczenia. Wierzch posypać solą i/lub orzeszkami.
Najlepiej smakują schłodzone.
Smacznego!
